Wstaliśmy w pięknych okolicznościach. Na schodach zaczął się ruch - pojawiali się pierwsi biegacze, ludzie z psami i handlarze. Zebraliśmy manatki i poszliśmy do auta.
Wulkanizator - prosty wieśniak
Skurwello stał na kapciu. Zmartwieni postanowiliśmy powolutku doczołgać się do stacji, by spytać kogoś o pomoc. Tam dopompowaliśmy koło oraz wyjedliśmy wszystkie przepyszne krosanty, kawę za 90 centów oraz zdobyliśmy adres pobliskiego wulkanizatora. Po dojechaniu w wyznaczone miejsce napotkaliśmy mały garaż, na którym widniał napis "reparazione gomma". Przed garażem siedział pewien pan, który w ogóle nie zwrócił na nas uwagi. Mówiliśmy do niego w każdym języku jaki znamy. A on siedział. W akcie desperacji zadzwoniliśmy do "zapoznanej przez internet" Pani Bożeny, która znała język włoski (pomogła on nam także wcześniej podając wiele wskazówek odnośnie zwiedzania południowej części Włoch oraz Sycylii, za co jesteśmy bardzo wdzięczni). Gdy próbowaliśmy podać Panu telefon, on nadal siedział i nie zwracał na nas uwagi.
Na szczęście w końcu odebrał słuchawkę i zaczął rozmawiać, o dziwo osobie znającej język włoski także było ciężko się z nim porozumieć. Najprawdopodobniej osoba ta posługiwała się jakimś sycylijskim dialektem. Pani Bożena w rozmowie z nami określiła go mianem prostego wieśniaka. Ów człowiek w końcu podszedł do auta, zmienił wentyl i dopompował koło. Nie wiedzieliśmy czy to pomoże, ale byliśmy zmęczeni brakiem komunikacji, zapłaciliśmy 10 euro i ruszyliśmy dalej.
Sycylijskie krajobrazy
W drodze część z nas spała, część podziwiała zmieniający się krajobraz - faktycznie na Sycylii wygląda on inaczej niż wszędzie, gdzie do tej pory byliśmy. W palących, 40-stopniowych upałach nie powinno nic rosnąć. Tutaj natomiast, z racji bardzo żyznych, powulkanicznych gleb rosło zboże, gaje oliwne, łąki, mijaliśmy nawet ogromne stada pasących się krów. Wszystko poprzeplatane kwiecistymi krzewami i ogromnymi kaktusami.
Enna
Pierwszym miasteczkiem planowanym na dzisiaj była Enna, zwana "pępkiem Sycylii" oraz "miastem w chmurach". Położona na wysokości 931 m. n.p.m. w starożytności należała kolejno do Greków, Kartagińczyków i Rzymian. W ogóle cała Sycylia jest jedną wielką mieszanką wpływów. Tutaj objawiało się to poprzez starożytne fortyfikacje oraz średniowieczną zabudowę. Z góry, na którą musieliśmy się wspiąć grzani południowym słońcem, podziwialiśmy widoki na okolicę.
Wypuśćcie mnie!
Podczas, gdy cała grupa wspinała się w pocie pod górę, Karolina została na dole na parkingu z laptopem. Musiała przerwać tripa na kilka godzin i skończyć jakąś głupotę do pracy. Na parkingu było nudno, więc podeszła kilkanaście metrów dalej do pobliskiego parku w poszukiwaniu cienia.
Gdy już robota była zrobiona, Karolina zaczęła szukać wyjścia z parku. Znana ze słabej orientacji w terenie pomyślała, że może zapomniała, którędy weszła. Po kilkukrotnym obejściu parku dookoła wyjścia dalej nie było.
Po półgodzinie zaczepiła ją jakaś Włoszka po drugiej stronie ogrodzenia. Mówiąc coś po włosku i mocno gestykulując zawołała jakiegoś pana. A ten jeszcze jednego. Nie znając ani słowa po angielsku poszli po drabinę. Jednocześnie z miasta wróciła reszta grupy. Po strasznie śmiesznej wspinaczce po drabinie nad bramą okazało się, że park zamknięto, bo jest siesta i park odpoczywa. Śmiechom nie było końca.
Taormina
Następna w kolejce do naszego podboju była Taormina. Jest to piękne miasteczko położone na stokach wulkanu Etna. Jak we wszystkich miasteczkach włoskich, klimat tworzą tu: morze, plaże, pionowe klify, kręte i strome uliczki oraz piękna architektura. Szczególnie widać, jak często w historii Sycylia zmieniała swoich "właścicieli". Taormina była narażona na ataki Greków, Arabów, Hiszpanów oraz Francuzów. Dobrze zachowana jest świątynia Wenus, ruiny greckiego teatru oraz kolorowe domki wybudowane na wulkanicznych stożkach.
Zaparkowaliśmy Skurwella, pochodziliśmy po mieście, zjedliśmy kawałek pizzy. Wymęczeni tragicznymi upałami, już bez przygód wyjechaliśmy z miasta. Chociaż nasza opona cały czas miała się słabo.
Dalsze komplikacje
Tego samego dnia nasz kochany Skurwello pokazał komunikat "natychmiast zmień olej". Zadzwoniliśmy do właściciela, ten skonsultował się z mechanikiem. Czekaliśmy na znak od niego z pół godziny, drzemiąc w cieniu na stacji benzynowej. Na nasze nieszczęście piwo na stacjach kosztuje nawet 4 euro, więc skończyło się na samej drzemce. Właściciel oddzwonił, kazał nam zmierzyć poziom oleju i jak wszystko było ok - jechać dalej. Przy okazji dowiedzieliśmy się, że Skurwello powinien przejść kolejny przegląd mniej więcej w połowie naszego wyjazdu.
Pamiętny Lidl
Na następny dzień planowaliśmy wspinaczkę na Etnę. Póki co jednak cierpieliśmy na niedobór jedzenia, zrobiliśmy więc postój koło Lidla. Tam okazało się, że nasze koło jest znowu kapciem.
Nie chcąc przedłużać niebezpiecznej jazdy Piotras z Radasem zaczęli zmieniać koło. Chłopaki mieli przy tym wiele zabawy, nawet Michał pragnąc nabyć nowe umiejętności zdecydował się wejść pod auto aby z powrotem przykręcić wymienione koło. Ku naszej uciesze zapasowe koło wyglądało bardzo dobrze i pełni nadziei, że dojedziemy na nim do Polski ruszyliśmy w kierunku Etny, gdzie planowaliśmy nocleg.
Etna - wymarzona góra-wulkan
Gdy planowaliśmy wyjazd do Włoch jednym z pomysłów jaki z radością podsunęła Kinga było wejście na Etnę. Marzenia się spełniają - następnego dnia ten największy w Europie wulkan miał być nasz. Korzystając z doświadczenia z pierwszego tripa (kiedy to na Bobotov Kuk wyruszyliśmy przed wschodem słońca, by uniknąć upałów) zdecydowaliśmy się spać na wulkanicznym zboczu wysokości ok. 2000 m n.p.m.
Wjazd na górę był wyzwaniem - kręte, wąskie drogi i ciągły ruch. Zaszczyt jazdy tego dnia znów dosięgnął Piotrasa, który po tym tripie stanie się ekspertem od trudnych, górskich odcinków. Zmęczeni dniem i przestraszeni biegającym w około nas lisem, który ewidentnie się nas nie bał (co może być oznaką wścieklizny) rozłożyliśmy namioty i poszliśmy spać przy dźwiękach jeżdżących tam i z powrotem motocyklistów, po to aby wstać wcześnie rano i wyruszyć w męczącą, ale bardzo ekscytującą ekspedycję wulkanu.
Bardzo ciekawie napisane. Liczę na więcej.
OdpowiedzUsuń