Budzimy się na plaży pod namiotami, w tle słychać mewy i fale. Ziewając wleczemy się do Skurwella po ręczniki i slipki a później idziemy się obudzić do morza. Zimna ale stosunkowo ciepła jak na Bałtyk woda jest doskonała na poranne zaspanie.
Śniadanie - parówki i sałatki
Umyci słoną wodą telepiąc się wracamy do Skurwella, koło którego już robi się śniadanie. Parówki z sałatką są doskonałym uzupełnieniem diety paprykarzowo konswerwowej. Pełni energii zbijamy namioty z plaży, rozkręcamy grila i pakujemy wszystko do Skurwella.
Jesteśmy w sumie trochę do przodu z czasem (chyba dzięki temu, że w Trokach spaliśmy zaraz koło zamku, który chcieliśmy zwiedzać), dlatego też planujemy trochę luźniejszy dzień - chcemy najpierw zwiedzić Lipawę a potem w miarę wcześnie rozłożyć się gdzieś nad morzem.
Lipawa
W Lipawie zwiedzamy Stare Miasto. Plac Różany robi takie samo wrażenie jak rondo (tyle że bez drogi dookoła), na którym ktoś nasadził kwiatów - w tym przypadku róż. Kościół Trójcy Świętej jest o wiele ciekawszy, mieszczą się w nim organy, które do 1912 r. były największymi na świecie. Nadkładamy trochę drogi aby zobaczyć kamienicę na Kungu iela 24, w której kiedyś wizytował car Piotr I. Odwiedzamy Targ Piotrowy, który otwarto w 1910 roku a później widzimy jeszcze kościół św. Anny datowany na 1508 rok - najstarszą świątynię w mieście.
Po zwiedzaniu zabytków kierujemy się na zachodnią część starego miasta aby przejść się promenadą i zobaczyć bursztynowy zegar a raczej klepsydrę, w której zamiast piasku znajdują się mikroskopijne części jantaru. Tutaj podziwiamy knajpy i hotel urządzone w bardzo fajnym stylu bazującym na połączeniu cegieł, czarnego drewna (jakby przypalonego) i szkła. Chwila odpoczynku przy kawce i tortilli i wracamy do busa. Zaczyna powoli kropić więc powrót jest dość szybki.
Jedziemy jeszcze zobaczyć cerkiew św. Mikołaja, której kamień węgielny pod budowę położył Car Mikołaj I. Złote kopuły robią duże wrażenie natomiast środek wygląda słabo - trochę przypomina dworzec kolejowy.
Ostatnim celem tego dnia są bunkry i fortyfikacje znajdujące się na plażach na północ od Lipawy, które po wybudowaniu na początku XX wieku zostały nazwane strategiczną pomyłką. Gdy już jesteśmy przy bunkrach lekki deszcz przeradza się w zwykły deszcz, przez chwilę zastanawiamy się czy nie spać w którymś z bunkrów, niestety wnętrza nie zachęcają do obozowania. Robimy kilka zdjęć i jedziemy dalej w stronę Jurmały w poszukiwaniu lepszej pogody.
Łorning
Po drodze, standardowo zatrzymujemy się na stacji benzynowej, tym razem Stat Oil gdzie czujemy się prawie jak w domu - Kinga nawet zdążyła umyć tu włosy. Zadowoleni, uzbrojeni w wodę na młyn i przepoję jedziemy dalej. Zaraz za stacją nasz młyn zatrzymuje policja. Okazuje się, że Skurwello gnał 75 km/h na pięćdziesiątce w zabudowanym i nie zdążył jeszcze włączyć świateł po wcześniejszym postoju. W głowach szacujemy sumę mandatu ale pan policjant wraca i mówi "okej, onli łorning" - jedziemy dalej.
Jurmała
W Jurmale szukamy miejsca na nocleg. Znajdujemy jakiś praktycznie pusty kemping a raczej parking z miejscem na namioty, stolikami i boiskiem do siatkówki plażowej. Pytamy pana Niemca, który tam zaparkował swoim kamper-busem, o to czy się tu za coś płaci. Wskazuje nam numer do właściciela, szybki telefon i mamy nocleg za 8 euro od namiotu. Potem przychodzi właściciel by pobrać to 8 euro i widząc, że gramy w siatę bez siaty, tylko ze sznurkiem na pranie, daje nam siatę do gry w siatę. Kontynuujemy mecz z pro siatą na boisku, którego linie wyznaczone za pomocą pięty są w kształcie trapezu.
Kąpiemy się w morzu i rzucamy frisbi, gdyby nie słona woda po horyzont można by pomyśleć, że jesteśmy w jeziorze z piaszczystym dnem. Morze w zatoce Ryskiej jest bardzo spokojne.
Kolacja
Dziś na kolację jest przywieziona z polski kasza z przywiezionym z polski leczo. Po kolacji rozbijamy namioty, jeden trochę kitramy za pozostałymi bo zapłaciliśmy tylko za dwa - taka oszczędność. Nie siedzimy długo bo obok stoi kamper bus, i nie chcemy im za bardzo hałasować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz