sobota, 27 sierpnia 2016

Dzień 11 - Ryga w pigułce (s02e11)

Trochę luzu na plaży

Rano jest ładna pogoda więc chcemy złapać trochę słońca. Część z nas idzie leżeć na plaży a część gra zacięty mecz w siatkę. Po meczu wszyscy idziemy plażować, trochę leżenia, trochę pływania i odrobina biegania wzdłuż piaszczystego brzegu morza dobrze nam robią. Gdy już należycie odpoczęliśmy i leniwie spakowaliśmy się do busa powoli jedziemy do Rygi, do której mamy mniej niż godzinę drogi.



Ryga w pigułce

Dojeżdżamy do Rygi, początkowo parkujemy bardzo blisko starego miasta ale okazuje się, że ceny za parking są tu mega wysokie, więc ostatecznie Skurwella zostawiamy 400 metrów dalej gdzie jest już znośnie.




Na początku oglądamy Zamek Kawalerów Mieczowych nad Dźwiną, pierwotnie gotycki, wzniesiony w latach 1330–1353, główna siedziba zakonu w Inflantach.

Następnie idziemy wzdłuż ulicy Torna iela (nie wiem czy to iela nie oznacza po polsku ulica), aż dochodzimy do Bramy Szwedzkiej z 17 wieku. Jedynej średniowiecznej bramy, która przetrwała do naszych czasów. Takich bram było w mieści osiem.




Na końcu ulicy jest baszta w której mieści się łotewskie muzeum wojny, do którego wchodzimy za darmo.



Przechodzimy przez most nad kanałem Pilesetas, wokół którego jest park Bastejkalna i oglądamy pomnik wolności - odsłonięty w 1935 roku symbol niepodległości państwa.



W tym momencie kierujemy się już trochę z powrotem, odwiedzamy Kościół św. Piotra, który jest jednym z największych zabytków architektury starej Rygi. W kronikach pojawia się o nim wzmianka już w 1209. Niestety wstęp jest płatny więc najważniejszy kościół średniowiecznej Rygi podziwiamy tylko z zewnątrz.



Ostatnim punktem, o którym warto wspomnieć jest Dom Czarnogłowych, w którym podpisano traktat ryski, wzniesiony na początku XIV wieku i odbudowany po zniszczeniach wojennych w latach 1995-99.



Zahaczamy o sklep z pamiątkami i wracamy do Skurwella. Mamy idealny czas, zwiedzanie zajęło nam dokładnie tyle na ile kupiliśmy bilet parkingowy. Wsiadamy do busa i kierujemy się w stronę Estonii aby już tam spędzić noc.

Grill nad morzem

Znajdujemy dobre miejsce nad brzegiem morza. Z przodu mamy plażę, wszystko jest otoczone drzewami a po lewej jest jakaś kawiarnia. Na plaży są stoliki i ławeczki, z których można podziwiać zachód słońca. Niestety my zdążamy oglądnąć tylko jego końcówkę. Gdy już nie ma na co patrzeć, robimy grilla a na nim kiełbaski, grillowane warzywa i grzyby. Chłopaki pomagają w przygotowaniu jedzenia kopiąc piłkę i robiąc kapki.



Gdy zapada już zmrok, kończy się piwko a wszystko co było ugrillowane jest już zjedzone rozbijamy nasze milion gwiazdkowe hotele z widokiem na morze i idziemy spać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz