Mordercza pogodaJeszcze nie w pełni sił pojechaliśmy do Kruji - niewielkiego albańskiego miasteczka w celu zobaczenia zamku, kupienia pamiątek i złapania odrobiny wi-fi (z dala od cywilizacji mieliśmy lekkie opóźnienie na blogu). Jemy obiadek skuszeni niskimi cenami (od 10zł za pizzę) i zauroczeni obsługującym nas grubiutkim 11latkiem. Skonani upałem czołgamy się do auta. Temperatura co chwila przekracza 40 stopni, ledwo żyjąc rezygnujemy z jakiegokolwiek dalszego zwiedzania i niemiłosiernie śmierdzący kierujemy się na Czarnogórę.
Po lekkiej drzemce w aucie, z ledwo wyrabiającą upały klimatyzacją zatrzymują nas korki na granicy. Do tego jesteśmy atakowani przez cygańskie dzieci, które po zamknięciu szyb stukają nam w auto, poważnie boimy się o karoserię Skurwella. Bez większych komplikacji przejeżdżamy przez granicę (na szczęście nie przeszukiwali nam busa - do Czarnogóry teoretycznie nie wolno nam było wwozić puszek, które razem z nami zwiedzają Europę).
Spadek morale
Od razu po przejechaniu granicy zmienia się krajobraz. Błyskawicznie robi się zielono i krzaczaście. Beata Paulina, zawsze służąca pomocą, znajduje nam skrót nad jezioro. Droga ma 2 metry szerokości i bardzo duże nachylenie, nie ma żywego ducha w okolicy a mijanie nielicznych aut graniczy z niemożliwością. Skurwello ledwo wyrabia, zmęczenie sięga zenitu, upał przekracza 42 stopnie (dalsza podróż pokaże, że nie był to rekord).
Jezioro Szkoderskie
Po krótkiej przerwie na regenerację sił ruszamy dalej i wjeżdżamy na trochę lepszą drogę. Od razu spotykamy stado kóz, które karmimy płatkami kukurydzianymi, chwilę potem spotykamy żółwia pomykającego środkiem asfaltu. Widoki robią sie co raz lepsze bo widzimy Jezioro Szkoderskie - największy akwen śródlądowy na bałkanach (400 km2), nazywamy Bagnem Szkoderskim. Szoczysta zieleń wchodzi z lądu do wody, nad tym wszystkim górują zielone szczyty. Brzeg jest bardzo urozmaicony, widać wiele małych, jednak zabudowanych wysepek. Widok tak zapiera dech w piersi, że pojawiają się pomysły noclegu na okolicznych łąkach. Wizja chmary komarów nas odstrasza i kierujemy się na wybrzeże.
Koniec gościnności
Po Albaniach i innych Bułgariach, gdzie bywały dzikie plaże albo gościnni właściciele pozwalający nam na nocleg boleśnie zderzamy się z czarnogórską rzeczywistością. Wybrzeże jest krótkie więc zagospodarowane w 100%. Plaże są całkowicie prywatne i zamykane na noc (z czym nigdzie wcześniej się nie spotykaliśmy), nie ma nawet kawałka bezpańskiego piasku. Obsługa, pewnie zmęczona tłumem turystów, jest bezlitosna.
Zmęczeni znajdujemy w końcu kawałek wolnej trawy za kempingami w Budvie. Wokoło śmierdzi ściekami, prysznice nad morzem są nieczynne i ogólnie nieciekawe towarzystwo się kręci w okolicy. Powietrze jest ciężkie, bardzo wilgotne, Skurwello momentalnie zaparowywuje. Jesteśmy tak padnięci, że jemy kolację i decydujemy się na nocleg w nieprzyjemnych warunkach, myjemy się w jedynym czynnym prysznicu. Gdy powoli zaczynamy się relaksować i układamy się w śpiworkach na trawie podjeżdża do nas starszy facet na rowerku i w oznajmia nam, że ten kawałek śmierdzącej trawy jest kempingiem i kosztuje 3 euro od osoby. Podczas rozmowy obraża nasz kraj, pogardliwie wyraża się o polskich turystach, nie przyjmuje kobiecego paszportu do podpisania umowy, ogólnie robi wszystko, co mogłoby nas wyprowadzić nas z równowagi. Jesteśmy tak zmęczeni, że decydujemy się zagryźć zęby i zapłacić burakowi. Sytuacja zmienia się, gdy przynosi nam rachunek, w którym doliczył dodatkowe 12 euro podatków i opłat, ponownie obrażając żeńską część wycieczki. Puszczają nam nerwy, idziemy pogadać z typem i odwołać wszystko. On stuka się w czoło, zamyka nam szybkę przed nosem, potem niechętnie oddaje paszport stwierdzając: "Polisz turists olłejs komplikejszyn". Śmiejąc się z niego zbieramy rzeczy do vana i o 12 w nocy jedziemy szukać nowego domu.
Koniec końców podjeżdżamy pod pobliski supermarket i śpimy na trawniku za nim. Nikt (poza psami) nam nie przeszkadza, śpimy do rana i mamy blisko na porane zakupy. Nie wysypiamy się do końca ale mamy satysfakcję z całej tej sytuacji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz