wtorek, 14 lipca 2015

Dzień 4 - Stolica Rumuni

Kierowcy

Tego dnia w końcu dojeżdżamy do Bukaresztu. Sposób kierowania rumuńskich kierowców pozostawia wiele do życzenia, na szczęście Meksyk szybko uczy się prowadzić po rumuńsku i walczyć o pierwszeństwo na skrzyżowaniach.

Bukareszt

W Bukareszcie panuje z jednej strony różnorodna architektura a z drugiej wszechobecny bród i nieporządek.




Główna atrakcja


Główną atrakcją było pchanie łady, być w Rumuni i nie pchać dacii to byłby grzech..


Ateneum

Ateneum słynne z 12 kolumn doryckich podtrzymujące kopułę ozdobioną mozaiką przedstawiającą historię Rumuni towarzyszy spływający kilka metrów od schodów ściek. Monumentalny budynek kontrastuje z night clubem, który reklamował się po drugiej stronie ulicy.



Parlament

Po Ateneum przyszła kolej na dzisiejszą siedzibę parlamentu Rumunii - wymysł komunistycznego dyktatora, który wyburzył połowę starówki by wybudować drugi pod względem wielkości budynek na świecie.



Park

Następnie wyruszyliśmy dalej na poszukiwania miejsca gdzie można coś zjeść, natrafiliśmy na park, w któym były ogrodzone zwierzęta. Na początku myśleliśmy, że kaczki są za siatką bo Rumuni pływają szybciej od nich ale okazało się, że to coś w rodzaju mini zoo.



Znaleźliśmy

W końcu znaleźliśmy restaurację, gdzie się posililiśmy i napisaliśmy kolejne wypociny do pamiętniczka.

Zjedliśmy tradycyjną rumuńską pizze włoską popijając ją piwem i oglądając mecz Djoko z Federerem. Gdy wychodziliśmy było niestety 2:1 dla serba.

Morze

Zostawiliśmy za sobą pełen kontrastów Bukareszt i po kilku godzinach na autostradzie gdzie można spotkać wóz ciągnięty przez konia, dojechaliśmy do Morza Czarnego.



Na plaży odbyła się uroczysta ceremonia przekazania kluczyków następnemu kierowcy.



Wykąpaliśmy się w nim, Piotras wyłowił trochę zwierząt. Biadolin spotkał meduzę, która zaatakowała jego kuboty. Każdy trochę się odświeżył i poszliśmy szykować kolację.


Pod gołym niebem


W trakcie kolacji, którą stanowiło leczo z wczorajszą kiełbasą postanowiliśmy, że dziś śpimy pod gołym niebem. Zbierało się na deszcz a nie chcieliśmy żeby zmokły nam namioty.

Ustawiliśmy Skurwella - naszego busa tak aby chronił nas przed wiatrem i ułożyliśmy się na karimatach za nim.



Wschód

Najpierw obudził nas źle ustawiony na godzinę wschodu budzik Meksyka. Za drugim razem było to słońce wznoszące się powoli nad morski horyzont.



Po jakimś czasie na plażę zaczęli przychodzić Rumuni co ostatecznie zmotywowało nas do wstania.

Pojechaliśmy dalej, następnym celem jest Bułgaria.




1 komentarz:

  1. Taki Bukareszt pamiętam sprzed lat! Ojciec woził mnie po nim betoniarą i omijał stada owiec w centrum miasta!

    OdpowiedzUsuń