niedziela, 26 lipca 2015

Dzień 16 - Wilki morskie

Zwiad

Tego dnia dojechaliśmy do miejscowości Turanj. Wybraliśmy mniejszą miejscowość ponieważ oczekiwaliśmy mniejszych cen. Zaparkowaliśmy Skurwella i zrobiliśmy mały zwiad. Plaże były ok i było dużo pomostów nadających się na nocleg, problemów z parkowaniem też nie było.

Szczury Lądowe

Pierwsze pół dnia spędziliśmy praktycznie całe na wylegiwanie się na słońcu lub jeżeli ktoś już miał go dość (wszyscy) to w cieniu. Ciężko było o dobre miejsce, ponieważ większość dobrych była pozajmowana. Nikt tam nie leżał ale były pozostawione koce, karimaty i ręczniki przygwożdżone kamieniami tak aby nie odleciały. Mieliśmy trochę szczęścia i zaraz koło miejsca gdzie zaparkowaliśmy był wolny cień rzucany przez drzewo obok którego była ławeczka, tam właśnie osiedliśmy.



W między czasie wybieraliśmy się na spacery i obiady, trzeba było długo spacerować aby znaleźć coś w rozsądnej cenie. Koniec końców udało się znaleźć restaurację, gdzie można było zjeść rybę za 40-60 kun czyli około 20-30zł i bardzo dobrą pizze od 35kun, piwo też było w niezłej cenie 15 kun czyli jakieś 7.5 zł.

Po obiedzie, część z nas zażywała cienia a część kąpieli. Tak minęło nam popołudnie po którym zaplanowaliśmy sobie popływać motorówką. Znów musieliśmy przejść 3km tam i z powrotem wzdłuż wybrzeża zanim znaleźliśmy coś co było dostępne i w akceptowalnej cenie. W między czasie rozważaliśmy rowerki wodne i jako, że nie mogliśmy znaleźć motorówki już prawie mieliśmy się na nie zgodzić ale okazało się, że możemy nimi pływać od jednego mola do drugiego mola i nie możemy wypływać dalej niż 50m od plaży. Na szczęście perspektywa pływania jak matołki po obszarze boiska do koszykówki nas odstraszyła.

Wilki morskie

Znaleźliśmy swój okręt i w okrzykach przypominających jęczenie kóz wypłynęliśmy na otwarte morze. Za cel obraliśmy sobie okrążenie kilku przybrzeżnych wysepek. Nie byliśmy mistrzami sterowania ani nawigacji więc musieliśmy uważać aby nie zderzyć się z wyspą lub kontynentem. Udało się nie spowodować katastrofy morskiej. Pomiędzy wyspami postanowiliśmy poskakać do wody, przy tej okazji zrobiliśmy też kilka zdjęć seryjnych.





Czas

Oczywiście jako że wynajęliśmy łajbę na ograniczoną ilość czasu (3h) to nikt nie wziął zegarka. Na początku stwierdziliśmy, że będziemy sprawdzać czas na wieży zegarowej, która była jednym z wyższych punktów miasteczka. Jednak gdy już trochę odpłynęliśmy,  straciliśmy z oczu i miasteczko i wieżę. Podpłynęliśmy do jakiegoś jachtu w celu zdobycia informacji, która jest godzina. Oczywiście z naszym szczęściem musieliśmy trafić na babę, która na pokładzie opalała się topless a gdy zapytaliśmy o godzinę, zaczęła się czołgać do męża w celu pozyskania dla nas tej informacji. Nasza łódka przepływała na dryfie i baliśmy się już, że nie dostaniemy odpowiedzi ale całe szczęście pani w ostatnim momencie pokazała nam godzinę na palcach i powiedziała coś po włosku na podstawie czego wywnioskowaliśmy, że możemy pływać jeszcze półtorej godziny.



Wieczór

Gdy w końcu zeszliśmy na stały ląd strasznie zgłodnieliśmy. Zjedliśmy trochę kanapek z tym co zwykle, umyliśmy się i poszliśmy do wcześniej wypróbowanego miejsca na piwo i pizzę.



Za ostatni luj

Wydaliśmy wszystkie luje a w zasadzie o jeden za dużo. Okazało się, że brakuje nam 1 kuny na ostatnie piwko. Zaproponowaliśmy, że zapłacimy euro lujami ale obsługujący Chorwat był bardzo miły i dał nam rabat na ostatni napój.

Nocleg

Zmęczeni dniem, poszliśmy szukać kawałka spokojnego miejsca do spania. W miasteczku był jakiś festyn przez co o spokojne miejsce było dość trudno. Całe szczęście udało się nam bezproblemowo przespać na betonowych pomostach, do których przywiązuje się łódki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz